sobota, 17 stycznia 2015

Jak Ania maszynę do chleba dostała

Pewnego razu. Dawno, dawno temu, dziś rano... postanowiłam, że po pół roku nareszcie obrzydł mi australijski chleb, który chlebem nie jest i przyszedł czas na wypiek własny. 
Dziarsko powstałam z łóżka i zostawiwszy w nim małżonka, śpiącego smacznie, powędrowałam do kuchni. Pieczenie chleba do najtrudniejszych zadań nie należy: mąka, drożdże, woda, trochę nasiennego śmiecia i już. Ciasto wyrobione, wstawione do wyrastania a ja sobie robię kawkę. Piekarnik zapipał, że chleb wyrósł. I się zaczęło... 
Do tej pory jedyna funkcja piekarnika jakiej używałam to termoobieg ale do pieczenia chleba taki wypas nie jest potrzebny, wystarczy funkcja podstawowa czyli grzanie góra/dół. Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że mój australijski piekarnik takiej funkcji nie ma w swoim zestawie. Przewertowałam instrukcję - nic (znaczy owszem funkcja jest, ale nie w modelu, który posiadam), przeszukałam internet (może jakaś kombinacja klawiszy) - nie. Mój piekarnik, rozumiecie, posiada termoobieg, funkcję grilla, rozmrażania, ciepłego nawiewu, gorącego nawiewu, generalnie śpiewa, tańczy, recytuje ale nie ma grzania z góry i z dołu. No nic, sobie myślę, spróbujemy wyjść z pudełka i pokombinować. W związku z tym chleb najpierw był pieczony w gorącym nawiewie, później tylko w nawiewie, później grillowany, a kiedy z góry zaczął przypominać skałę wulkaniczną a w środku nadal był mięciutki jak kaczuszka, małżonek, który w międzyczasie wywabiony zapachem zlazł z góry, zaproponował metodę niekonwencjonalną polegającą na wyciągnięciu chleba z formy, przewrócenia go na plecki i w ten sposób dopieczenia dołu. Pomysł był dobry ale tylko do momentu kiedy kłęby dymu nie zaczęły się unosić nad kuchnią. Chleb niestety okazał się  być odporny na zaklęcia, przekleństwa i oryginalne sposoby pieczenia. Wyjęty z piekarnika leżał sobie, gapiąc się na mnie pogardliwie ze swojego niedopieczonego środka. Gupi jeden. Małżonek widząc początki histerii oraz znikającą szansą na świeży bochenek stanął na wysokości zadania, w ciągu godziny od katastrofy nabywając maszynę do pieczenia chleba. 
Dziarsko dzierżąc ogromniasty karton przez parking jeszcze udzielił mi w gratisie lekcji logiki:
-Teraz już nie możesz mówić, że masz niedobrego męża.
-Ale przecież ja nigdy tak nie mówiłam.
- Ale jakbyś kiedyś chciała, to już nie możesz.

Kurtyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz