poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Królicze kapcie, herbata porzeczkowa i safari, czyli przegląd marca

Marzec minął mi zaskakująco szybko i pod znakiem powrotu do blogowania - nie, nie mojego, bo lenistwo wczesno-jesienne daje o sobie znać, ale do czytania. I to właśnie na blogu Agnieszki natknęłam się na podsumowania tygodniowe. Ja nie jestem aż tak sumienna, ale myślę, że raz w miesiącu zdołam coś z siebie wykrzesać. No to zaczynamy.

Marzec, a właściwie luty i marzec to w Adelaide miesiące festiwalowe. Dużo się u nas dzieje - kabaretowo - cyrkowo - akrobatycznie - koncertowo. Jakoś nie udało nam się wybrać na Fringe Festival, ale jeśli ktoś lubi klimaty burleski, kabaretu i carnivals to zdecydowanie jest to wydarzenie, które warto zobaczyć. Jeśli natomiast wolicie muzykę, taniec i ogólnie hipisowskie klimaty to polecam WOMADelaide. W tym roku byliśmy już po raz trzeci i za każdym razem jestem zachwycona ilością pozytywnej energii.



 Marzec to też Wielkanoc. Nie obchodzimy Świąt jakość szczególnie ale to zawsze dobry moment, żeby wyhamować, spotkać się ze znajomymi i po prostu porozmawiać. No i oczywiście to doskonała okazja do zrobienia sałatki jarzynowej, której nie chce mi się robić częściej niż dwa razy do roku.
Królicze kapcie widoczne na załączonym zdjęciu doskonale wpasowały się w klimat wielkanocny.


Ostatni weekend marca wybraliśmy się do ZOO. I żeby od razu uprzedzić tych co z zasady nie lubią i nie chodzą - Monarto ZOO to trochę inny ogród zoologiczny niż warszawski czy wrocławski. Jakby to powiedzieć... ciut większy :) Część trasy pokonaliśmy na piechotę, głównie dlatego, że się zgubiliśmy i już nam się nie chciało wracać, więc tak się spacerowo powłóczyliśmy. Potem już korzystaliśmy z transportu, żeby część zwierząt zobaczyć z bliska.











Aha. Miała być jeszcze herbata porzeczkowa - jest, właśnie piję :)